19 kwietnia 2013

Punkt siedzenia



Denerwują mnie osoby, które próbują mi wmówić, że nie rozumiem jak działa Bitcoin. Denerwują mnie z tego powodu, że same nie rozumieją jak działa bitcoin bezczelnie odwracając kota ogonem. Praktycznie każda kłótnia z imbecylem kończy się wnioskiem, że on zarobił na produkcji tej wirtualnej waluty, a ja nie, więc jest to ostateczny dowód na jego racje. Czytam, że Bitcoin to bańka spekulacyjna.

Bańka spekulacyjna, to brzmi groźnie, jeśli chcesz kogoś przestraszyć. Możesz powiedzieć, że dana rzecz jest w modzie, jeśli chcesz kogoś pobudzić. Jedno i drugie nie zmienia, czym jest dany produkt, zmienia się tylko jego postrzeganie. Dobrze sprzedają się niebieskie garnitury w tym sezonie, a bardzo dobrze sprzedawały się kredyty hipoteczne na 35 lat. Rok temu. Dzisiaj kłócą się ze mną niewolnicy banków, a jutro buntownicy bitcoinowi, którzy sądzą, że zrobili świetny biznes.

Dzisiaj słyszę, że złoto spadło tylko na papierze, a realny kruszec jest nadal w cenie, proponuję, zatem je spróbować sprzedać tam gdzie się kupiło i wtedy usiąść z kalkulatorem. Do Londynu zjeżdżają bogaci zagraniczniacy, chcący wyglądać jak James Bond windując ceny mieszkań. W Polsce szczytem marzeń jest mieszkać w ogóle, „na swoim”. Jedni i drudzy podążają za modą, którą ktoś im pośrednio sprzedał. Wynika z tego, że każdy, kto dzisiaj sprzedaje robi dobry biznes, nie odwrotnie.

Kiedyś na osiedlu w modzie było zbieranie kolorowych karteczek i część osób była skłonna za nie zapłacić prawdziwe pieniądze. Są też tacy, którzy grają w różne gry on-line i sprzedają znalezione tam przedmioty na aukcjach. Wszystko kręci się żeby za chwilę, nieoczekiwanie, z niewyjaśnionego powodu stać się passe i bez żadnej wartości. Tak się stało z karteczkami, przedmiotami w Diablo2, wieloma walutami nieistniejących państw, które zostały podbite przez starożytnych ludzi lub wirtualne czołgi.

Wszystko co przeczytałeś nt Bitcoin to jego marketing, a on sam nie jest żadną przełomową walutą. Im szybciej zrozumiesz, że uczestniczysz tylko w chwilowej modzie, bezmyślnemu hurraoptymizmowi tym lepiej dla „twojego biznesu”.

17 kwietnia 2013

2:0 Dla Sorosa



Lubię pisać dużo i często o złocie, więc kolejny wpis z miłą chęcią opublikuję. Bzdury, bzdury i jeszcze raz bzdury – tylko w taki sposób potrafię się wypowiedzieć nt publikacji medialnych dotyczących notowań złota.

Dzień pęknięcia złotej bańki należy upatrywać gdzieś na początku września 2011, wtedy w tydzień cena złota zjechała z 1830 na 1630 $/oz i hiperbola cenowa została przełamana. Niedługo potem Soros, wróg publiczny nr2, zaraz obok ludzi z Goldman Sachs skrócił swoje pozycje i wieścił wszem i wobec, że złoto jest przewartościowane. Łatwo poszukać, przeczytać i zweryfikować, że znowu miał rację.

Dzisiejsza nagonka jest typowym kontr-intuicyjnym zagraniem, że skoro wszyscy straszą złotem to należy je kupować. Owszem, cena jest zachęcająca, ale odbicie zostało już zrealizowane, cena popytu ustalona i naturalnym teraz byłoby sprawdzenie jak nisko tą cenę można ściągnąć. Moim typem są wstępnie okolice 1200 $/oz. Mało tego, wydaje mi się, że jutro będą skracać się fundusze, które otrzymały od swoich złotych klientów polecenie sprzedaży, więc oczekuję kolejnego dnia „niespodziewanego krachu”.

Cała akcja ze złotem i gigantyczną jej podażą (można było kupić złoto nawet na lotnisku w automacie) to już historia, klient otrzymał złotą obietnicę i szybko nie pogodzi się ze stratą. Teraz moją uwagę kieruję w dużo ważniejsze miejsca: niedźwiedzie na S&P500 nie dają za wygraną, większa niż tylko jednodniowa korekta wisi w powietrzu, poziom 1450pkt jest już wyznaczony za punkt honoru.

Żeby było jeszcze ciekawiej – niemieckie bundy próbują pobić rekordy wszech czasów, byk jak byk. Również silne wydają się włoskie obligacje, które kuszą grą na krótko.