Waluta strefy euro ma się ostatnio lepiej, co jest oczywiście całkowicie nieuzasadnione. Z danych makro wynika, ze recesja dotarła już nawet do Niemiec, a tu nadal spokój, co takiego wycenia rynek?
Wiem co rynkowi by się spodobało, a o czym ostatnio się nie mówi – euroobligacje. Sądząc po wydarzeniach na Cyprze zaryzykuję stwierdzenie, że siła polityczna w Europie jest wystarczająco skupiona żeby takie papiery przepchnąć przez opinie publiczną. Daje im 3 miesiące od dzisiaj.
Nastroje sprzyjają do przegłosowania tak niekorzystnego instrumentu. Ktoś by powiedział, że dzięki niemu znika ryzyko upadku poszczególnych państw członkowskich, to prawda. Jeśli coś sie sypnie wtedy to pociągnie za sobą wszystkich, tak solidarnie.
Ekonomia tego rozwiązania przypomina próbę wystawiania ocen w szkole nie dla każdej jednostki osobno tylko dla całej klasy jednocześnie. Każde nieuczące się dziecko by się zgodziło, bo faktycznie nie można nie zdać do następnej klasy. Czy dzięki temu cała klasa będzie osiągać lepsze wyniki? Czy leniwi wezmą się do pracy, a najbardziej pracowici dalej będą chcieli świetnie się uczyć dla maksymalnej oceny 4? Ja już znam odpowiedź, Europie pozostaje przekonać się na własnej skórze.