27 maja 2013

Euroobietnice



Waluta strefy euro ma się ostatnio lepiej, co jest oczywiście całkowicie nieuzasadnione. Z danych makro wynika, ze recesja dotarła już nawet do Niemiec, a tu nadal spokój, co takiego wycenia rynek?

Wiem co rynkowi by się spodobało, a o czym ostatnio się nie mówi – euroobligacje. Sądząc po wydarzeniach na Cyprze zaryzykuję stwierdzenie, że siła polityczna w Europie jest wystarczająco skupiona żeby takie papiery przepchnąć przez opinie publiczną. Daje im 3 miesiące od dzisiaj.

Nastroje sprzyjają do przegłosowania tak niekorzystnego instrumentu. Ktoś by powiedział, że dzięki niemu znika ryzyko upadku poszczególnych państw członkowskich, to prawda. Jeśli coś sie sypnie wtedy to pociągnie za sobą wszystkich, tak solidarnie.

Ekonomia tego rozwiązania przypomina próbę wystawiania ocen w szkole nie dla każdej jednostki osobno tylko dla całej klasy jednocześnie. Każde nieuczące się dziecko by się zgodziło, bo faktycznie nie można nie zdać do następnej klasy. Czy dzięki temu cała klasa będzie osiągać lepsze wyniki? Czy leniwi wezmą się do pracy, a najbardziej pracowici dalej będą chcieli świetnie się uczyć dla maksymalnej oceny 4? Ja już znam odpowiedź, Europie pozostaje przekonać się na własnej skórze.

8 maja 2013

Długo na długo



Mała aktualizacja do sytuacji na polskim rynku. Prawdopodobnie nie pozostaje nic innego niż gonić zachodnie napompowane rynki, my w przeciwieństwie do nich mamy dokąd wracać. Podtrzymuję cały czas, że jest do zamknięcia luka na 2480-2460. Zmiana nastrojów na eurodolarze nastąpiła tak jak przewidywałem i taka sytuacja będzie nam sprzyjać.

Nie liczę na to, żebyśmy wrócili na 4000pkt, ale 3000pkt przy dobrych wiatrach jest osiągalne do końca roku. PZU zostało wypchnięte na 450zł, na co już prawie straciłem nadzieję, KGHM cofnął się poniżej 150zł w związku z sytuacją na miedzi. Jeśli chcemy mieć rekordy jak na zachodzie to ta spółka musi osiągnąć 300zł. :-) Niemożliwe?

CEDC spektakularnie zakończyło swój żywot, niektórzy mają pretensje do całego świata, a cała reszta żałuje, że kolejne źródełko do gry nam wyschło. Bankruci typu Gant czy PBG nadal są na rynku, co nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, ile czasu można w Polsce kiblować z wyrokiem.

TPSA chyba przestanę opisywać, bo jeszcze nigdy mi się nic nie sprawdziło. Chyba nie rozumiem, o co chodzi w tym biznesie. Podbitka przed mega odpisami, teraz historycznie niska wycena to znaczy, że mamy kryzys czy szczyt hossy?

Aha i mamy UTP. Rynek się całkowicie przez to odmienił, zarządy spółek zaczęły pisać prawdę w komunikatach, KNF wyśledził wszystkie przewały, a prokuratura już przesłuchuje złodziejaszków. Zarząd giełdy zaczął działać na korzyść akcjonariuszy, zawiesił notowania wszystkich podejrzanych papierów, czym oczywiście poprawia płynność i pozytywne nastawienie inwestorów do ogólnego wizerunku śmietniska. Utrzymujemy standard.

7 maja 2013

Dzisiejsze byki



Żyjemy w wyjątkowych czasach i jest na to wiele dowodów na rynku. Po serii danych makro ukazuje nam się obraz w jak głębokiej d*** znajduje się globalna gospodarka. O sytuacji na południu Europy nie trzeba dużo pisać – katastrofa, ale nawet takie gospodarki jak Francja czy Niemcy mają już kłopoty z utrzymaniem nosa ponad poziomem wody. Za oceanem nie jest wcale lepiej, FED pompuje już bodajże czwarty raz program dodruku dziesiątków miliardów dolarów miesięcznie i ostatnie dane pokazują jasno: poprawa! Spadek bezrobocia w USA z 8,6% na 8,5%.

Zachowanie banków centralnych nazwałbym już panicznym, gigantyczne luzowanie i zerowe stopy przekładają się tylko na odroczenie nadchodzącego krachu. Dodatkowo efekty widać na astronomicznie zlewarowanym rynku akcji, który nie skończy rajdu dopóki coś nie pęknie.

Paradoksalnie im gorsze wyniki będzie osiągać gospodarka tym więcej pieniędzy trafi na rynek, czyli tak gdyby nagradzać dziecko za coraz gorsze wyniki w szkole. Mechanizm, w jaki odbywa się mydlenie oczu bykom jest też dość prosty: prawie każde wyniki są lepsze od prognoz, nikt nie zwraca uwagi na to, że są gorsze lub dużo gorsze od poprzednich, a wystarczy, że grupka osób się umówi na zbyt niską prognozę.

Pierwszy raz chyba nie zgodzę się z Warrenem Buffetem, który ostatnio powiedział, że teraz akcje osiągnęły adekwatne ceny. Według mnie o 30% to już się zagalopowaliśmy i martwię się, że powrót do sensownych cen nie skończy się w cywilizowany sposób tylko gdzieś na świecie poleje się krew niewinnych ludzi. Bo jak inaczej zmienić nastroje jak nie wylewając wiadro wody na głowę?