7 maja 2013

Dzisiejsze byki



Żyjemy w wyjątkowych czasach i jest na to wiele dowodów na rynku. Po serii danych makro ukazuje nam się obraz w jak głębokiej d*** znajduje się globalna gospodarka. O sytuacji na południu Europy nie trzeba dużo pisać – katastrofa, ale nawet takie gospodarki jak Francja czy Niemcy mają już kłopoty z utrzymaniem nosa ponad poziomem wody. Za oceanem nie jest wcale lepiej, FED pompuje już bodajże czwarty raz program dodruku dziesiątków miliardów dolarów miesięcznie i ostatnie dane pokazują jasno: poprawa! Spadek bezrobocia w USA z 8,6% na 8,5%.

Zachowanie banków centralnych nazwałbym już panicznym, gigantyczne luzowanie i zerowe stopy przekładają się tylko na odroczenie nadchodzącego krachu. Dodatkowo efekty widać na astronomicznie zlewarowanym rynku akcji, który nie skończy rajdu dopóki coś nie pęknie.

Paradoksalnie im gorsze wyniki będzie osiągać gospodarka tym więcej pieniędzy trafi na rynek, czyli tak gdyby nagradzać dziecko za coraz gorsze wyniki w szkole. Mechanizm, w jaki odbywa się mydlenie oczu bykom jest też dość prosty: prawie każde wyniki są lepsze od prognoz, nikt nie zwraca uwagi na to, że są gorsze lub dużo gorsze od poprzednich, a wystarczy, że grupka osób się umówi na zbyt niską prognozę.

Pierwszy raz chyba nie zgodzę się z Warrenem Buffetem, który ostatnio powiedział, że teraz akcje osiągnęły adekwatne ceny. Według mnie o 30% to już się zagalopowaliśmy i martwię się, że powrót do sensownych cen nie skończy się w cywilizowany sposób tylko gdzieś na świecie poleje się krew niewinnych ludzi. Bo jak inaczej zmienić nastroje jak nie wylewając wiadro wody na głowę?