1 grudnia 2012

Strefa gazy to klif fiskalny



Ludzie! Tragedia, Wall Street kończy dziś miesiąc niemal bez zmian. Premie za skuteczny skup akcji i niewywołanie najmniejszej pozytywnej zmiany w pełni zasłużone. Rynek jest skołowany. Cały świat jest przekonany, że zamyka swoje długie pozycje na szczycie w obawie przed wodospadem, a tu pies. Stare powiedzenie dla muppetów z goldman sachs brzmi "Panie, jak nie chce rosnąć, to będzie spadać". Właśnie dlatego ceny miedzi i ropy wyszły górą ze swoich formacji- bo gospodarka USA. Nie wiem tylko co ze złotem? Jest już tak drogo, że nawet groźba wojny nuklearnej nie wywinduje ceny?

Negatywne dywergencje na WIG20 wskazują jednoznacznie... na wzrosty do końca Q1 2013. Dla porządnej straty potrzebne są wysokie ceny, a moja magiczna kula wypluła właśnie 2570pkt. Wredne jest to urządzenie, które kombinuje, że nikt nie będzie się spodziewał dlaczego nie dotarliśmy do 2600, a pokonanie 2500 będzie kluczowe do wygenerowania sygnału "odprężenia" dla uczestników rynku (mam na myśli doświadczonych klientów OFE i IZKE). Od dnia dzisiejszego zostało zatem już tylko ok 150 pkt. Jeśli się nie sprawdzi to kulę zamienię się na piwo ze złomiarzem.

Żeby timingi się sprawdziły należy prawidłowo ocenić jak długo będzie trwało przeciąganie liny w Kongresie USA. Zresztą nie tylko tam, europejscy politycy będą grać w to samo. Z zabawy wyniknie to, że budżetu 7 letniego dla UE nie uda się uzgodnić. Podobno ma zadbać o to sędzia David Cameron.

Gdybym mógł być pracownikiem urzędu UE też spotykałbym się co 2 miesiące, żeby podali dobrą kawę i "próbowałbym" wypracować kompromis. Logicznym jest, że wytłumaczeniem na niepowodzenie tych pogaduszek będzie sytuacja bieżąca i "niemożliwość planowania na tak daleką przyszłość w czasach wysokiej zmienności". Oczywiste alibi dla kierowników europejskich landów, którzy zapytani o wynik rozmów chętnie wypowiedzą się na temat konfliktu na bliskim wschodzie.

A kolejna mini-katastrofa jest w drodze. W kalendarium ciężko jest znaleźć datę, która będzie później analizowana przez ekonomistów z ambicjami J.K. Rowling. Osobiście pasowałoby mi gdyby wszystko zaczęło się już w Wielki Piątek (29 marca 2013), albo w Prima Aprillis ;)

Na małym poletku obserwuję bardzo ciekawą nagonkę, gdzie główną rolę odgrywa niedobry człowiek, któremu należy się spotkanie w KNF. Porównywany do złotego Marcina P, chociaż niczym drogim nie handluje, ubaw jest za to bezcenny. O którego łotra chodziło pochwalę się dopiero po odebraniu losu z wynikiem +100% (lub więcej)