Wywrócenie PBG można uznać za największy majstersztyk roku 2012. Gdyby z taką samą prędkością rynek mógł wycenić bankructwo Petrolinvest to zaraz po debiucie zobaczylibyśmy nie 450zł, a 5zł za akcje (aktualnie 1,50 zł). Różnica tkwi w tym kto spółką kieruje.
Pan Ryszard wie, że należy owieczki regularnie strzyc, z pokerowym spokojem pozwolić dystrybuować akcje w rynek. Jak w prawdziwym szybowcu kierunek lotu jest znany, ale przebieg jest spokojny i przyjemny. Pan Jerzy z drugiej strony o lotnictwie nie ma zielonego pojęcia, jest tylko biznesmenem z dużym doświadczeniem w kierowaniu spółek budowlanych (i szybkich samochodów). Wygląda na to, że PBG radziło sobie dobrze tylko w czasie pompowania bąbla na rynku budowlanym, a to świadczy bardzo źle. Na mój prosty rozum wynika, że pilotem, który jest ciągnięty na lince przez koniunkturę może być każdy, a prawdziwy pilotaż zaczyna się, kiedy linka zostaje odłączona. W przypadku PBG zabrakło instruktora w postaci Pana Ryszarda, który pozwoliłby na upadek z telemarkiem. Bez jego doświadczenia nie pozostało nic innego jak obserwować katastrofę, której dodatkowego pędu nadali eksperci z Pioneer TFI. Z ich komunikatu wynika (czerwiec 2012), że kłopoty spółek z Grupy PBG nie były dla nich zaskoczeniem i dlatego stopniowo zmniejszali zaangażowanie na 25metrów przed zobaczeniem ziemi.
Aktualnie obserwuję niespodziewane polepszenie nastrojów na akcjach PBG, potwierdzone dużym obrotem, co może oznaczać tylko jedno… upadłość likwidacyjną. Wydaje mi się, że dług grupy przewyższa wielokrotnie kapitalizację spółki, więc nie rozumiem, jaki układ może interesować wierzycieli. Czy klienci PBG Erigo, którzy teraz kupują mieszkania, zaciągają kredyty w tych samych bankach, w których zadłużona jest grupa? Nie łatwiej jest zamienić kontener obligacji na mieszkanie w stanie deweloperskim? Po co mieszać w to niewinnych ludzi.